Nasza strona używa plików cookie. Aby kontynuować przeglądanie, zaakceptuj naszą politykę dotyczącą cookie.
Usługi motoryzacyjnena wyciągnięcie ręki
Barbara

Cykl pomiarowy WLTP – na czym polega i co się zmieni?

Kierowcy kupujący nowe auta często narzekają, że w rzeczywistości palą one znacznie więcej, niż wynikałoby to z obietnic producentów. Dzięki cyklowi pomiarowemu WLTP ma się to zmienić. Autobooking przedstawia, na czym polega nowa metoda pomiarowa, jak przebiega badanie i co to zmienia dla zwykłego Kowalskiego.

Cykl pomiarowy WLTP – po co go wprowadzono i od kiedy obowiązuje?

Aby odpowiedzieć sobie na to pytanie, należy cofnąć się o 21 lat. Mamy rok 1997, w życie wchodzi obecnie stosowana procedura pomiarowa New European Driving Cycle (NEDC). Dla współczesnych jej samochodów jest ona niemal w 100% miarodajna. Lata mijają, rynek motoryzacyjny rozwija się w zastraszającym tempie, a procedura nadal się nie zmienia. W 2001 roku średnia różnica między deklarowanym przez producenta, a realnym zużyciem, wynosi średnio ok. 9%. W 2016 jest to średnio aż 42%. Do tego we wrześniu 2015 ujawniona zostaje afera Volkswagena (zwana również Dieselgate).

Producenci aut perfekcyjnie opanowali przygotowywanie swoich samochodów do testów NEDC i nawet oni nie ukrywali już, że wyniki teoretyczne znacznie różnią się od praktycznych. Dochodziło do sytuacji, gdzie nowoczesny, 200-konny SUV, nominalnie spalał 2,1 litra na 100 km, a w rzeczywistości 12-14 litrów – czyli 6-7 razy więcej!

Kupujący mogli się w tych warunkach czuć nie tylko zdezorientowani, ale wręcz oszukani. A w dzisiejszych czasach koszt eksploatacji auta jest, dla wielu z nich, nawet ważniejszy niż cena zakupu. Dlatego właśnie wymyślono WLTP, które ma być lekarstwem na wszystkie „niedopowiedzenia” producentów.

Początkowo WLTP wprowadzono we wrześniu 2017 roku. Jednak procedura ta obejmowała tylko nowe modele aut. Producenci nie bardzo się tym przejęli – w rzeczywistości w ich ofercie większość samochodów to jednak stare modele, poddane co prawda face liftingowi, lecz bazujące na istniejących homologacjach. Datą graniczną okazał się wrzesień 2018 – teraz wszystkie modele aut osobowych w ofercie danego producenta musza posiadać aktualne badania według WLTP.

Czym WLTP różni się od wcześniejszych badań?

WLTP to skrót od Worldwide Harmonized Light-Duty Vehicle Test Procedure. Metoda ta jest dużo bardziej złożona niż wcześniej obowiązująca NEDC. Badaniu podlega zużycie paliwa, a także zasięg i emisja szkodliwych substancji. Nowy cykl pomiarowy zakłada dłuższe badanie w większym niż dotychczas zakresie prędkości –warunki testowe będą więc bardziej zbliżone do tych, w których auta znajdują się na drodze.

WLTP zostało opracowane przez specjalistów z Europy, Japonii i Indii. Twórcy wzięli pod uwagę wiele czynników, takich jak np. temperatura, w jakiej najczęściej porusza się samochód. Stare badanie NEDC odbywało się w zakresie 20-30 stopni Celsjusza. Tymczasem według statystyk, w Europie auta najczęściej pracują w temperaturze 12 stopni Celsjusza. Nowe badanie bierze to pod uwagę, i odbywa się w 13 stopniach Celsjusza – jest więc pod tym kątem dużo bardziej miarodajne.

Sam cykl WLTP również trwa dłużej niż NEDC – kiedyś było to 20, a obecnie aż 30 minut. Podczas nowego testu auto powinno przejechać 23 kilometry, a stać 13% czasu. W starym badaniu wartości te wynosiły odpowiednio 11 kilometrów i 25%. Nie bez znaczenia jest również stosunek masy auta do mocy jego silnika – ze względu na ten czynnik podzielono samochody na trzy różne kategorie. Warto zauważyć, że zdecydowana większość produkowanych na Starym Kontynencie aut należy do kategorii trzeciej, w której wskaźnik wynosi więcej niż 34 kW na tonę pojazdu.

Badanie WLTP bierze pod uwagę również wpływ dodatkowego wyposażenia i różnych konfiguracji wersji silnikowych oraz przekładni. Każdy model badany jest w kilku wersjach, a wynik podawany jest w postaci widełek – od konfiguracji najbardziej do najmniej ekonomicznej.

Przebieg badania WLTP dla samochodu kategorii trzeciej

Ponieważ, jak wspomnieliśmy powyżej, większość aut w Europie należy do kategorii trzeciej, postanowiliśmy skupić się na opisaniu badania przeznaczonego właśnie dla tego typu samochodów. Ma ono 4 etapy.

Pierwszy z nich ma na celu zbadanie konsumpcji podczas poruszania się z niskimi prędkościami. Test trwa dokładnie 589 sekund (9 minut i 49 sekund), z czego 2 minuty i 37 stoi (26,5% czasu) . W tym etapie auto przejeżdża sumarycznie 3 km, osiągając średnią prędkość 18,9 km/h, a maksymalną 56,5 km/h.

W drugim etapie testowana jest średnia prędkość. Jest on krótszy, trwa 7 minut i 13 sekund (433 sekundy), z czego tylko 11,1% czasu auto stoi (około 48 sekund). Auto przejeżdża w tym czasie więcej niż w pierwszym etapie, dokładnie 4,7 km. Wyższa jest też średnia i maksymalna prędkość – odpowiednio 39,4 km/h i 76,6 km/h.

W trzecim etapie również sprawdzana jest konsumpcja, ale tym razem przy wysokich prędkościach. Trwa on 7 minut i 45 sekund (455 sekund), z czego samochód stoi 6,8% czasu (ok. 31 sekund). Auto pokonuje w tym czasie dystans 7,2 km, a prędkości są jeszcze wyższe niż w etapie drugim – średnia 56,5 km/h, a maksymalna 97,4 km/h.

Ostatni etap ma pokazać konsumpcję w warunkach „autostradowych”, czyli przy bardzo wysokich prędkościach. Próba jest krótsza niż poprzednie, trwa zaledwie 6 minut i 23 sekundy (323 sekundy), z czego czas postoju samochodu to zaledwie 2,2% ( trochę ponad 7 sekund). Podczas tego etapu auto pokonuje najdłuższy odcinek – 8,3 km/h, ze średnią prędkością 94 km/h. Maksymalnie rozpędza się do 131,3 km/h.

Co WLTP oznacza dla producentów i kierowców?

Przede wszystkim utrudnienia i straty. Obecnie nie wszystkie ich auta spełniają normy unijne, dotyczące emisji CO2. W związku z tym trzeba je szybko wyprzedać – co dla kupujących może okazać się nie lada okazją. Sytuacja ta dotyczy niemal wszystkich europejskich producentów, więc wybór może okazać się dość spory, o ile nabywcy nie zależy na jakimś szczególnym kolorze czy opcji.

Co dalej w kwestii ekologii?

WLTP to nie jedyna zmiana dla producentów aut. We wrześniu 2019 obowiązkowe stanie się dodatkowe badanie, którego zadaniem jest uzupełnienie istniejących testów w kwestii emisji NOx – RDE. Będzie ono przeprowadzane w realnych warunkach, na ulicach miast. Do auta przyczepiane będzie urządzenie, badające na bieżąco skład wydobywających się spalin. RDE jest swoistym „sprawdzam!”, które pozwoli na zweryfikowanie, czy wyniki testów WLTP są zgodne z tym, co dzieje się z samochodem podczas realnej jazdy po mieście.  

Oczywiście, trudno mieć wątpliwości, że producenci z czasem na pewno nauczą się tworzyć silniki, idealnie skrojone pod nowe testy. Pewne jest również, że normy z roku na rok będą coraz bardziej wyśrubowane, a testy bardziej rygorystyczne. Bezdyskusyjnie wszystkie te działania są korzystne dla środowiska i naszej planety. Powstaje jednak pytanie, czy wyższe kwoty produkcji i zdobycia homologacji nie odbiją się na cenach nowych aut. W świetle tych rozważań, tym bardziej warto w najbliższych miesiącach przyjrzeć się wyprzedawanym modelom – bo za kilka miesięcy może być już znacznie drożej.